Następnego
dnia przy śniadaniu tępym wzrokiem wpatrywałam się w Proroka Codziennego,
grzebiąc jednocześnie w zimnej jajecznicy. Szukałam wzmianek o Jamesie, Lily,
lub kimkolwiek innym z rodziny Potterów, czy Weasley’ów. Nic nie znalazłam.
Uspokojona i opanowana mogłam zacząć dzień. Lindsay gadała jakieś bzdurne
plotki, ale przyzwyczaiłam się już do tego i z łatwością dzieliłam uwagę.
Zastanawiałam się, ile osób ma kaca po wczorajszej imprezie. Ja, co rzadko się
zdarza, czułam się znakomicie. Zero bólu głowy!
Za naszymi plecami pojawił się
James:
- Cześć, dziewczynki – przywitał
się, siadając pomiędzy nami – Jak po wczorajszej imprezie? Nogi bolą?
- Nie, a cie…
- To bardzo dobrze – przerwał mi –
Bo dzisiaj będzie szalona noc – uśmiechnął się łobuzersko.
- Kolejna impreza? Nie przesadzacie?
Zack ma już dwa szlabany, a minął dopiero jeden dzień!
- Nie histeryzuj! Żadnych imprez.
Tylko ja, Zack, ty i Lindsay. Noc w Pokoju Życzeń.
- Ja odpadam! – krzyknęła Lindsay,
zanim mój mózg zdążył przetworzyć to, co powiedział do mnie James – Scorpius
nigdy w życiu nie puści mnie na nocne orgie z tobą i Zackiem – zwróciła się do
Jamesa.
- To nie będą żadne orgie!
Przynajmniej nie mam niczego takiego w planach - w jego oczach pojawił się źle
wróżący błysk – Poza tym, nie będziesz się chyba słuchała jakiegoś dzieciaka!
- Ten dzieciak to mój chłopak! –
syknęła Lindsay.
- I co razem bawicie się w chowanego
nocą? – zaszydził James ze złośliwym uśmiechem –Co ten gówniarz z ciebie
najlepszego zrobił? Jesteś nie do poznania Lindsay!
- Pieprz się – powiedziała i wyszła
z Wielkiej Sali.
James
pokręcił głową.
- To nie było miłe – zauważyłam.
- Fakt, ale było w stu procentach
szczere, a teraz wróćmy do tematu. Pójdziesz dzisiaj z nami do Pokoju Życzeń,
prawda? – zapytał z nadzieją w oczach.
- James… nie wiem. Jakoś nie bardzo
mi się uśmiecha siedzenie całą noc w dwoma niewyżytymi gryfonami, tym bardziej,
że wczoraj przyłapała nas Gray i…
- Tobie też już zaczyna odwalać –
westchnął James – Od kiedy ty się przejmujesz szlabanami? Od kiedy się
przejmujesz tym, co pomyślą inni? Od kiedy się boisz, że cię zgwałcimy?! Do
cholery, Chloe! Jesteś jak siostra!
Przez
chwilę zastanawiałam się nad jego słowami. Czy naprawdę zaczynałam się robić
nudziarą? Nie, nie, nie… Tak nie będzie. Siódma klasa to siódma klasa. Nie mam
nic do stracenia. Więc będę… właściwie to dokładnie nie wiem, co będę robić,
ale za to wiem, że będę mało spać.
- Dobra, idę z wami – powiedziałam,
a James się rozpromienił.
- Grzeczna dziewczynka – pochwalił
mnie – Do zobaczenia na Wróżbiarstwie!
Lekcje ciągnęły się w
nieskończoność. Lindsay nie odezwała się do mnie ani słowem. Nie rozumiałam
tego, chociaż w głębi serca czułam, że powinnam była wtedy stanąć w jej
obronie. Tak czy siak, nie zrobiłam tego, a Lindsay każdą przerwę spędzała
wtulając się w Malfoy’a. Wyszła na tym właściwie lepiej, bo to ja musiałam
siedzieć opierając głowę o ścianę i nie odzywać się do nikogo.
Na szczęście moim oczom ukazał się
zbawienny widok Dominique Weasley. Usiadła obok mnie i jak zawsze tryskała
energią.
- Cześć, Chloe! – przywitała się i
od razu zauważyła, że nie jestem sobą – Co się stało?
Troska
w jej głosie spowodowała, że poczułam, że to ona powinna uchodzić za moją
najlepszą przyjaciółkę, a nie Lindsay.
- Spójrz tylko… - wskazałam głową na
przytulającą się do Malfoy’a Lindsay – Rzygać mi się chce.
- Mnie też, ale próbuję się z tym
pogodzić. Nie ma co się zamartwiać.
- Nie o to chodzi. Nie odzywa się do
mnie od śniadania, bo James z niej żartował – wyjaśniłam.
- Och, akurat do Jamesa
przyzwyczaiłam się już bardzo dawno. Nie wiem, o co jej chodzi. On nieustannie
z kogoś żartuje.
- Tak, ale akurat dzisiaj był
złośliwy.
- Nawet jeśli! Czemu TY masz wyrzuty
sumienia? – zapytała patrząc na mnie szczerymi oczami. Za to ją uwielbiałam. Za
tę szczerość i prawdomówność w spojrzeniu. Aż się nie chce wierzyć, że w jej
żyłach płynie namiastka krwi wili.
- Bo jej nie broniłam.
Dominique
popatrzyła na mnie rozbawiona, a po chwili wybuchła donośnym śmiechem.
- Przecież James miał rację. To
żałosne, że się z nim umawia. Wyglądają ze sobą jak rodzeństwo w kazirodczym
związku.
„To
przez te blond włosy” – pomyślałam, a przez moją twarz przemknął uśmiech.
- Dobra, ja muszę lecieć –
powiedziała Dominique – A ty przestań się tym przejmować!
Ja
też wstałam i powlokłam się na Wróżbiarstwo.
Zawiodłam się. Oczekiwałam jakiejś
intrygi na lekcji, ale nic ciekawego się nie wydarzyło. Oprócz patrzenia na
przysypiającego Zacka, nie miałam nic do roboty. Lekcja jak każda inna…
Po wyjściu z klasy rozmawiałam
jeszcze chwilę z Jamesem, a później zaczęłam iść w stronę zachodniej wieży.
Wszyscy rozeszli się do Pokojów Wspólnych lub biblioteki, żeby odrobić lekcje.
Na korytarzu było zupełnie cicho. Zdziwiłam się, gdy zza rogu dobiegły mnie
śmiechy. Znajome śmiechy… Zatrzymałam się i ostrożnie wychyliłam głowę. To, co
zobaczyłam zszokowało mnie, ale, co gorsze, zasmuciło. Skrajnie zasmuciło. Oto
patrzyłam, jak moja najlepsza przyjaciółka śmieje się w najlepsze z Holly
Bennett i Erin Scott. Przecież my ich nienawidziłyśmy!
- … się zdziwi nasza kochana Chloe.
– zaśmiała się Holly z szaleńczym błyskiem w oczach.
- Ale chyba to jeszcze przemyślę… -
powiedziała Lindsay – Muszę mieć pewność, że to się skończy tak, jak bym
chciała.
- Lindsay – zaświergotała Erin –
Zawsze stałaś w jej cieniu. Zawsze odwalałaś za nią brudną robotę. Czy to nie
na ciebie zganiała większość swoich przewinień? Dziwie się w ogóle, że tak
długo z nią wytrzymałaś, bo ja bym nie dała rady. Jaka z niej właściwie
przyjaciółka, skoro nie potrafi nawet cię wysłuchać? Ty musiałaś jej pomagać, a
ona nigdy nie dawała ci dojść do głosu. Zawsze zachowywała się jak zaborcza
suka. Nie zauważyła, że kochasz Jamesa i…
- Nie kocham Jamesa – przerwała jej
Lindsay.
- Mniejsza o to! Kiedyś kochałaś,
prawda?
- Prawda. Był dla mnie wszystkim, a
ona… wiecie, że ja nigdy nie rozmawiałam z nim sam na sam?
Bennett
i Scott wydały z siebie świszczący odgłos zdziwienia i szoku, może trochę przerażenia.
Nienawidziłam ich, ale musiałam przyznać, że aktoreczki z nich niezłe.
- Tak, to prawda. Tyle lat byłam
zadurzona w Jamesie, ale nie mówiłam jej, bo… ona zawsze trzymała jego stronę. Wydałaby
mnie – Lindsay spuściła głowę.
- O, Kochana! Nie martw się!
Pomożemy ci i damy raz na zawsze nauczkę tej podłej zdzirze! – powiedziała pokrzepiająco
Holly do Lindsay.
- Dziękuję… Dziękuję wam! – mówiła
Lindsay tuląc się do Holly i Erin – Jesteście prawdziwymi przyjaciółkami!
Nie
mogłam tego dłużej słuchać. Zaczęłam biec w drugą stronę, byle jak najdalej
stamtąd. Czułam słony smak łez, które zostawiły mokre ślady na mojej twarzy.
Biegłam prawie na oślep, więc nic dziwnego, że wpadłam na… O BOŻE… na Zacka.
- Chloe! Chloe, co się stało? –
pytał. Trzymał mnie za ramiona z szeroko otwartymi oczami tak, jakby nie
wierzył w to, co widzi. Słusznie. Nikt nigdy nie widział mnie jak płaczę…
Chyba, że ze śmiechu…
Tym razem bynajmniej nie płakałam ze
śmiechu. Tylko po prostu ze zwyczajnej, najzwyczajniejszej w świecie rozpaczy.
- Chloe, co się dzieje? Czemu
płaczesz?
Zack
przytulał mnie teraz do siebie i gładził po włosach próbując uspokoić. Bez
skutku.
Po chwili wziął mnie na ręce i
zaczął gdzieś biec. Zatrzymał się i położył na wygodnym łóżku. Sam usiadł obok
mnie i podał mi chusteczki higieniczne.
- Dzięki – wyszeptałam, ale on to
zignorował.
- Powiedz mi, co się stało –
zażądał.
Przełknęłam
ślinę i próbowałam uspokoić bicie serca. Kiedy już przestałam się trząść
opowiedziałam Zackowi całą historię. Słuchał mnie uważnie, za każdym słowem
coraz bardziej marszcząc brwi. Kiedy skończyłam, wciąż milczał. Po upływie
kilku minut zapytałam:
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- W Pokoju Życzeń. To chyba jedyne
miejsce w tym zamku, gdzie można spokojnie porozmawiać...
- Co ja jej zrobiłam?! – krzyknęłam –
Przez sześć lat znosiłam jej fochy i kaprysy! Przez sześć lat pomagałam jej we
wszystkim, czasem nawet przypłacając to własnym szczęściem, a nawet zdrowiem!
Przez sześć lat akceptowałam jej niemoralne i głupie decyzje tylko po to, żeby
ta przyjaźń jakoś się trzymała! A dzisiaj się dowiaduję, że to wszystko było
jednym wielkim kłamstwem?!
Zack
patrzył na mnie ze szczerym współczuciem w oczach. Pogładził mnie po policzku i
przysiadł się bliżej. Sztucznym uśmiechem próbował mnie podnieść na duchu, ale
wiedziałam, że sam jest zdruzgotany tą sytuacją. Przecież ufaliśmy Lindsay
bezgranicznie! Była PRZYJACIÓŁKĄ!
- Damy radę, Mała. Nie pozwolimy im
zrobić ci krzywdy. Nic ci nie będzie dopóki trzymamy się razem. Pamiętaj, że na
nas się nie zawiedziesz – powiedział Zack
i pocałował mnie w czoło – Choć, pójdziemy do naszego dormitorium i
obmyślimy plan działania. Rezygnujemy z szalonej nocy w Pokoju Życzeń. Dzisiaj
spędzimy noc na knuciu takiego planu, że nawet im się nie śni! Wstawaj.
Posłusznie
wstałam, bo wiedziałam, że Zack zaczyna się już nakręcać i lepiej go w tym
stanie nie denerwować. Wszystko się potoczyło tak, jak zaplanował. Nie
było żadnej nocy w Pokoju Życzeń, ale była za to noc pełne knucia planów.
Dobrych planów…
Mam nadzieję, że dziewczyny pogodzą się, zanim z tego spisku wyniknie coś złego. W końcu trudno przekreślić tyle lat przyjaźni w jedną chwilę... Chociaż z drugiej strony jestem ciekawa, co Chloe z chłopakami wymyślą w ramach zemsty na Lindsay...
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Ciekawie, ale trochę zakręcone. Oni będą szykować zemstę za to, że ich przyjaciółka chce się na nich zemścić. No, ale w każdym razie cieszę się, że znowu wstawiłaś notkę.
OdpowiedzUsuń